Roman Kowalewski urodził się w Szczecinie w roku 1949, zmarł w Peru w 2024 roku. Był znakomitym wioślarzem, startował w barwach AZS-u Szczecin, Zawiszy Bydgoszcz i SKS Posnania. Uczestniczył w mistrzostwach świata i Europy, był medalistą mistrzostw Polski i olimpijczykiem z Monachium (1972).
Będąc wielkim przyjacielem młodzieży, po zakończeniu kariery zawodniczej, poświęcił się działalności trenerskiej i pracy na rzecz wioślarstwa. Był prezesem Klubu Sportowego AZS Szczecin, prezesem Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Towarzystw Wioślarskich i działaczem Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. Przez wiele lat kierował Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Politechniki Szczecińskiej. Będąc członkiem Rotary Club Szczecin aktywnie uczestniczył we wszystkich akcjach charytatywnych podejmowanych przez klub. Przez blisko 15 lat był sekretarzem RCS, a w latach 2015 – 2016 prezydentem. W uznaniu jego zaangażowania i wkładu pracy w działalność Organizacji Rotary został uhonorowany najwyższym rotariańskim odznaczeniem Paul Harris Fellow.
Wspominają Koledzy z Rotary Club Szczecin…
Roman był moim nauczycielem WF w V LO w Szczecinie oraz podczas studiów na Politechnice Szczecińskiej, gdzie wkrótce stał się także moim trenerem wioślarstwa. Warto podkreślić, że większość treningów z naszą ósemką prowadził całkowicie charytatywnie!
Krótko po skończeniu studiów uruchomiłem drukarnię Rex-Druk, Roman został moim wspólnikiem i razem prowadziliśmy firmę przez prawie 25 lat, aż do jego odejścia na emeryturę.
Od drugiej połowy lat 90. byliśmy członkami Rotary Club Szczecin. Roman był moim nauczycielem, trenerem, wspólnikiem, ale przede wszystkim Wielkim Przyjacielem, z którego odejściem wciąż nie mogę się pogodzić.
Remigiusz Kowalski
Romek był prawdziwym wzorem człowieka, którego pasja i determinacja pozostawiły trwały ślad w sercach tych, którzy mieli zaszczyt go znać. Jego imponująca kariera sportowa, pełna sukcesów w wioślarstwie, budzi podziw i inspiruje kolejne pokolenia. Wielokrotny Mistrz Polski, wielokrotny uczestnik Mistrzostw Świata i Europy, a także uczestnik igrzysk olimpijskich w Monachium w 1972 roku. Jego osiągnięcia świadczą o nieustępliwości i wielkiej miłości do sportu.
Nie tylko jako zawodnik, ale również jako trener i działacz, Romek odcisnął piętno na polskim wioślarstwie. Jego praca w Klubie Wioślarskim AZS Szczecin, zarówno jako trenera, jak i prezesa, przyniosła niezliczone sukcesy i umocniła pozycję klubu w polskim sporcie. Jego pseudonim – „Kat” – mówił wiele o jego wymaganiach, ale także o dbałości o najwyższe standardy, które były podstawą jego działań. Był liderem, który potrafił zmotywować innych do przekraczania własnych granic. Równocześnie Romek był osobą pełną serca i życzliwości. Jako kolega i przyjaciel wyróżniał się otwartością, ciepłem i gotowością do pomocy. Jego obecność w Rotary Club, a także pełnienie funkcji Prezydenta w kadencji 2015/2016, świadczą o jego zaangażowaniu nie tylko w sport, ale także w życie społeczne i charytatywne. Mam osobisty i ogromny zaszczyt, że wprowadziłem Romka do naszego Klubu RC Szczecin.
Jego nagłe odejście w Peru było ogromną stratą dla nas wszystkich. Pozostawił po sobie pustkę, ale i niezliczone wspomnienia, które będą trwały w naszych sercach. Był człowiekiem, który na zawsze pozostanie wzorem pasji, przyjaźni i oddania w każdej dziedzinie swojego życia. Początek formularza
Na trzy dni przed odlotem do Peru, gościłem jeszcze Romka w moim mieszkaniu w Szczecinie z okazji okolicznościowego spotkania z Przyjaciółmi. Bardzo cieszył się na ten wyjazd. Niestety już tam został i nie zdążył przekazać nam swoich wrażeń i radości z tej podróży. Żegnaj Przyjacielu. [R.I.P].
Roman Rogoziński
Romek, olimpijczyk z Monachium. Najwyższy światowy poziom w sporcie. A mimo to zawsze miał czas, by dbać o kondycję fizyczną kolegów, amatorów z Rotary Club Szczecin. Na początek zorganizował nam siłownię. W sobotę o 8.00 rano. Dla niektórych z nas to był środek nocy, ale chodziliśmy i ćwiczyliśmy pod okiem naszego trenera Romka, który przygotował cały zestaw ćwiczeń, pilnował i ćwiczył z nami. Potem przyszedł czas na nordic walking. Też o ósmej rano dwa razy w tygodniu. Romek, mało to kto wiedział, był też instruktorem nordic walkingu. Nauczył nas chodzić z kijkami. Gdy był z nami, a nie daj Boże ktoś nas wyprzedził, w Romku budził się gen zwycięzcy. I nawet jak nas wyprzedzał ktoś trzy razy młodszy, profesjonalista Romek próbował go dogonić. Pewnie ten gen zwycięzcy pognał go do Peru do Machu Picchu i w Góry Tęczowe, tam już został.
Leszek Zdawski
Roman był dla mnie wyjątkowym kolegą, który zawsze witał się z uśmiechem. Jego życzliwe serce i gotowość do pomocy były nieocenione. Zawsze interesował się moimi problemami i projektami, oferując wsparcie. Był otwarty na moje pomysły i zawsze życzliwy w swoich opiniach. Jego empatia i zaangażowanie sprawiły, że był niezastąpionym przyjacielem.
Mariusz Zwierzyński