Po przerwie spowodowanej covidem, Ryszard Łuczyn z RC Zamość Ordynacki zorganizował po raz kolejny letni wypoczynek dla dzieci z Ukrainy, realizowany w ramach programu „Zdrowie dzieci z Ukrainy”. Poproszony przez organizatora pojechałem odwiedzić dzieci, które gościmy w Białym Dunajcu. Wspólnie z naszym klubowym skarbnikiem Arturem Suskim zapakowaliśmy do samochodu specjalnie na tę okazję zakupione dresy, sportowe buty oraz koszulki, które Artur okleił odpowiednio w barwy Rotariańskie, polskie i ukraińskie i pojechaliśmy w odwiedziny.
Z dziećmi spotkaliśmy się przed muzeum – kopalnią soli w Wieliczce podczas wycieczki zorganizowanej dla nich przez Ninę Modelską – Zielonka z RC Kraków Zamek – Niepołomice i wspólnie ruszyliśmy w głąb na zwiedzanie. Dbająca o zdrowie i poczucie bezpieczeństwa podczas wyjazdu pani doktor Anna zaczęła opowiadać o swoich podopiecznych. Mówiła, że dzieci są zadowolone, podobają im się wakacje, dobrze się bawią i nie brakuje im niczego.
Zdarzają się jednak nocne koszmary… Usłyszałem o chłopcach, którzy w środku nocy budzą się z płaczem, zdezorientowani co się dzieje i gdzie się znajdują, roztrzęsieni lub przerażeni wołając swoich ojców. Rozmowy, tłumaczenie i przytulanie nie od razu pomagają ale jest to jedyny sposób na uspokojenie i przepędzenie lęków.
Podczas zwiedzania kopalni stało się coś jeszcze, coś co na długo pozostanie w mojej pamięci. Kiedy doszliśmy do podziemnego jeziorka, mały Mykoła, około sześcioletni chłopiec, podszedł do mnie i zapytał co to jest i dlaczego na dnie leży tak dużo monet. Wyjaśniłem, że na pamiątkę pobytu tutaj turyści wrzucają monetę wymyślając jednocześnie życzenie lub marzenie. Zazwyczaj jest to życzenie aby tu jeszcze kiedyś powrócić. Zapytałem Mykołę, czy też chciałby wrzucić monetę do jeziora, a on zasmucony powiedział, że nie ma monet. Wsunąłem mu w dłoń pieniążek i powiedziałem “wrzuć”. On jednak zamyślił się i dopiero po chwili i po ponownej zachęcie rzucił monetę do jeziora. Wycieczka poszła dalej a chłopiec podszedł do mnie i zapytał czy chcę wiedzieć jakie miał życzenie. Stwierdziłem, że to są raczej prywatne sprawy i nie musi mi zdradzać swojej tajemnicy, chyba że chce… Powiedział mi wtedy, że jego życzeniem było aby Ukraina zwyciężyła. Inny trudny do opisania moment to opowieść chłopca, który twierdził, że do granicy, gdzie czekał polski autokar odwiózł go tato. Kiedy któryś ze starszych kolegów zapytał gdzie ten jego tato jest on błyskawicznie w górę wskazał palcem i powiedział “tam”.
Atrakcje dla dzieci
Przywieźliśmy z Arturem prezenty, które trzeba było dzieciom rozdać dobierając dla każdego odpowiedni rozmiar. Nad całością czuwała i kierowała przydzielaniem strojów pani Galina, pełna czułości i wielkiego serca kierowniczka całej grupy. Po zakończeniu wszyscy poszli założyć nowe stroje i zaprezentowali się w nowej, markowej odzieży. Artur zrobił okolicznościowe zdjęcie.
Kiedy rano zauważyłem, że dzieci biegną na gimnastykę, od razu do nich dołączyłem. Stare kości nie pozwalają na takie ćwiczenia, jakie poprowadziła pani Lena, ale przynajmniej było wesoło.
Następnego dnia pojechaliśmy do Rabkolandu, parku rozrywki dla dzieci. Ale jak się okazało – nie tylko. Korzystając z licznych atrakcji rozmawialiśmy o najprzeróżniejszych sprawach młodych ludzi. Opowiadali skąd pochodzą, jakie mają w domu samochody, co najbardziej im się podoba podczas pobytu w Polsce i o wielu najprzeróżniejszych sprawach, o których akurat mieli ochotę porozmawiać. Najbardziej spodobała się karuzela w kształcie ośmiornicy, elektryczne samochodziki, kolejka szynowa i wielki statek – huśtawka. Te miejsca okupowali najdłużej wielokrotnie stając w kolejce i wchodząc ponownie. Andrij poprosił mnie abym poszedł z nim na samochodziki, bo chciałby pochwalić się jak umie jeździć.
Po powrocie z wycieczki kilku chłopców chciało pójść do sklepu. Wychowawczyni im pozwoliła, a ja zapytałem czy zabiorą mnie z sobą. Zgodzili się, a ja wziąłem za rękę małego Bohdana i poszliśmy. Po kilkunastu krokach poczułem małą dłoń wsuwającą się w moją i zaskoczony popatrzyłem co się dzieje. To mały Mykoła, którego poznałem w Wieliczce chwycił mnie za rękę i popatrzył mi w oczy jakby chciał zapytać czy może to zrobić. Uśmiechnąłem się tylko do niego i poszliśmy dalej. Idąc zauważyliśmy lecący samolot, zapewne z pobliskiego aeroklubu w Nowym Targu. Chłopcy od razu skomentowali to mówiąc, że nad Ukrainą samoloty teraz nie latają. Po powrocie ze sklepu kilkoro dzieci zajęło się pleceniem bransoletek z kolorowych gumek. Jakież było moje zaskoczenie i wręcz wzruszenie, kiedy po kilkunastu minutach jeden ze starszych chłopców podszedł do mnie i powiedział, że zrobił bransoletkę dla mnie. Ucieszyłem się bardzo i powiedziałem, że z radością będę ją nosił. Dobrał gumki w kolorach żółtym i niebieskim…
Wieczorem zostaliśmy z Arturem zaproszeni na dyskotekę zorganizowaną przez wychowawczynie – panią Lenę i panią Olę. Zaczęło się międzynarodowo. Najprzeróżniejsze przeboje z różnych stron świata i w różnych językach, w tym po polsku. Najchętniej jednak i najliczniej wszyscy bawili się przy piosenkach ukraińskich. Starsze dziewczynki tańczyły disco, a mała Katia pokazała jak należy tańczyć break dance. Starsi chłopcy oczywiście podpierali ściany ale młodsi znaleźli kilka nadmuchanych baloników i mieli z nimi sporo zabawy.
Gruziński czaj
W pewnym momencie usłyszałem, jak kilku starszych chłopców podśpiewuje sobie idąc w kierunku kuchni. Z ich piosenki wyłapałem powtarzający się zwrot “gruzińskij czaj”. Okazało się, że chłopcy idą zrobić sobie herbatę. Oczywiście nie była to zwyczajna herbata. Po oderwaniu sznureczka wrzucają do szklanki saszetkę herbaty i zasypują to cukrem. Musi być dużo cukru, przeważnie 4 łyżeczki. Zalewają kubek wodą i zanoszą do jadalni. Mieszają, czekają chwilkę, żeby herbatę dało się pić i siorbią małymi łyczkami. Łyżeczka obowiązkowo pozostaje w kubku. Kiedy Artur zwrócił na to uwagę, dowiedział się, że u nich tak mężczyźni piją herbatę. Młodsi chłopcy naśladując swoich starszych kolegów również pili “czaj”. Podczas mojego dwudniowego pobytu robili to kilka razy.
Telefon do mamy
Imiona dzieci zostały zmienione
Fot. z arch. RC Zamość Ordynacki