CIEKAWI ROTARIANIE – Rafał Fronia
Ciekawi Rotarianie to cykl, w którym przedstawiamy rotariańskie osobowości, ludzi niezwykłych. Niezwykłych przez to co robią, to czym się zajmują, interesują, pasjonują lub nad czym pracują.
O pasjach i marzeniach, życiu i dalekich wyprawach, działalności w Rotary i o tym jaki powinien być prawdziwy Rotarianin – z Rafałem Fronia członkiem RC Karpacz Karkonosze – himalaistą, zdobywcą ośmiotysięczników, podróżnikiem, maratończykiem, rozmawiała Dorota Wcisła.
W swojej książce Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami opisałeś swoją miłość do gór. Zabierasz czytelników w niesamowitą podróż. Czy w taki sposób popularyzujesz wspinaczkę?
Nie. To wbrew pozorom nie jest książka o wspinaczce. Nie popularyzuję w niej niczego poza tym, że trzeba mieć marzenia i że świat jest cudny. I że podróż zmienia człowieka, zawsze na lepsze. Każda podróż, nie tylko górska. Napisałem również książkę o poszukiwaniu pt. Odysseja Górska i ona nie jest o górach, tyko o żeglowaniu, o poszukiwaniu. Kiedyś, jak się odważę, to ją wydam. Inspiruje mnie Świat, choć góry w tym świecie mają najważniejsze miejsce.
Na co dzień prowadzisz swoją firmę. Czy pogodzenie życia zawodowego, rodzinnego i pokonywania ośmiotysięczników jest trudne?
Jest, ale w życiu wszystko jest możliwe, jeśli się człowiek postara, podzieli z innymi. Mnie się udało.
Ciemną stroną tego hobby jest to, że w górach giną czasem ludzie, z którymi się zżyłeś. To jest dość ryzykowna pasja. Jak się z tym czujesz?
Cóż, to nie góry zabijają ludzi, ludzie tam giną, bo popełniają błędy. A ja? Ja staram się być tchórzem, ale żywym. Wiem, jest ryzyko i jestem tego świadomy. Ale strach jest dobry, nie paraliżuje tylko wyzwala myślenie.
Czy tam na górze przychodzi czasem kryzys?
Non stop. To huśtawka nastrojów. Lęków, obaw, euforii. Dlatego himalaizm to stan ducha. Wszystko jest w głowie, nie w mięśniach.
Mówisz, że tam wszystko jest proste i że za każdym razem wracasz lepszy…
Bo to prawda. Stoisz naprzeciw tak niewyobrażalnej potęgi, że właściwie nie istniejesz. To uczy. Rozwija. To powoduje, że się chce. Góry naprawdę zmieniają na lepsze. Nie tylko mnie. Tam się planuje i zawsze planuje się dobro. Może to wpływ tej pierwotnej potęgi? Nie wiem dlaczego, ale tak jest.
Czy góry nauczyły Cię pokory?
Nie wiem, może to góry, a może po prostu życie? Ale tak, jest we mnie pokora. Wiem jak niewiele mogę.
Jak wygląda czas między wyprawami? Czy jakoś specjalnie się przygotowujesz?
Cały czas jestem po wyprawie, na wyprawie albo przed wyprawą. Ale to jednak życie tu na dole ma sens. I staram się o tym pamiętać. Pracować, wypełniać swoje obowiązki. I nie przygotowuję się do wypraw. Ja stale jestem w ruchu. Biegam codziennie, w każdej chwili jestem gotów, to znaczy ciało, a umysł? To on musi się przygotować, trzeba czegoś mocno chcieć. Bardzo mocno, bo inaczej nie da się wytrzymać kilku miesięcy tam, na lodowcu, w ścianie, w namiocie. Trzeba to kochać, nie można sobie powiedzieć, teraz będziesz zadowolony a na zewnątrz namiotu -30. Wewnątrz zresztą tyle samo.
Czy ktoś z Twojej rodziny też się wspina?
Uff, nie. Wspinaliśmy się razem z córą, ale miałem wypadek. Poleciałem z 10 metrów w Tatrach, a córka była na drugim końcu liny. Od tamtej chwili chodzi za mną myśl, a co by było gdyby? Jak wyglądałoby jej życie? A gdyby stało się odwrotnie? Dużo pytań, ale każdy ma swoją drogę. Nie namawiam do wspinania. Nikogo.
Czy małżonka popiera Twoje pasje?
Nie do końca, małżonka czasem idzie ze mną w góry. Kilka miesięcy temu doszliśmy na przykład razem pod Everest, ale się nie wspina. Jeden wariat w domu wystarczy. Ważne jest, że mi na to pozwala, nie ma z tytułu mojej pasji zatargów na tym tle.
Ile lat działasz w Rotary?
Nie pamiętam, ale z 12 lat już będzie, a może nawet więcej.
Kto zaprosił Cię do Klubu?
Moim wprowadzającym był Marek Bartosiewicz, ale byłem najdłużej terminującym, bo oczekiwałem na przyjęcie 11 miesięcy, chodząc regularnie na spotkania. To chyba rekord oczekiwania.
Jaki według Ciebie powinien być Rotarianin?
Empatyczny. Jeśli patrzymy na problem to powinniśmy go widzieć. A widząc, rozumieć, a rozumiejąc, reagować. Po to tu jestem, bo czasem jestem ślepy i nie widzę jakiegoś problemu, a tu patrzę oczami moich kolegów, którzy czasem mi pokazują palcem i mówią patrz. I ja patrzę, i widzę, i rozumiem…
Aktywnie włączasz się w inicjatywy RC Karpacz Karkonosze. Przygotowujesz trasy wyścigów jakie organizujecie w ramach Korony Karkonoszy. Opowiedz trochę o tej sportowej rotariańskiej inicjatywie.
Wszyscy w Klubie to robimy. Sport to jednak trochę abstrakcja. Tego nie dało się po prostu wymyślić. Staszek Chromiński będąc nałogowym kolarzem zaproponował to na spotkaniu. Powiedział: chłopaki, zróbmy wyścig rowerowy, na Śnieżkę, najtrudniejszy w Polsce. Wszyscy pokiwali głowami, ale ja myślę, że z grzeczności, aby się nie obraził. A potem jakoś poszło. Wspólne dzieło jednoczy. Jesteśmy scaleni, nie ma kłótni, dąsów. Mnie cieszą te imprezy, może dlatego, że sport jest mi bliski i bardzo lubię się w to włączać. Ale jak widzę kolegę, który z radością obiera funkcję parkingowego na wyścigu i jak się tym cieszy, że na „jego” parkingu to żadnego bałaganu nie będzie… no my po prostu cieszymy się tym, że to robimy. Wszyscy.
Upór, wytrwałość, silny charakter to z pewnością cechy zdobywcy ośmiotysięczników. Czy taki właśnie jesteś – w życiu – nazwijmy je „codziennym”?
W życiu bardzo wiele od siebie wymagam. I w związku z tym wymagam także wiele od innych. Mam świadomość, że jestem dość trudnym człowiekiem i nie jest ze mną łatwo. W dodatku jestem uparty.
Twoja wrażliwość i sposób w jaki opisujesz swoje przeżycia przeczą obrazowi człowieka, który ma „zakodowane” pokonywanie kolejnych gór. Jaki naprawdę jesteś?
Właśnie taki. Życie to teatr, tu na dole. Staram się grać jak najmniej. Więc jestem taki jakim mnie widzą inni. Chyba?
Tyle o sobie wiemy na ile nas sprawdzono. Ile Ty sam wiesz o sobie?
Chyba niewiele. Ciągle dowiaduję się czegoś nowego. Odkrywam. Siebie, innych. Człowiek w górach jest najważniejszy. I to poznawanie siebie i innych jest dla mnie wielce inspirujące. Gdzieżbym śmiał pomyśleć, jeszcze rok temu, że moje zapiski zostaną wydane i że ktokolwiek będzie chciał je czytać. Ale po 9 lutego, kiedy spadła na mnie druga lawina wszystko się pozmieniało.
Najbliższy cel wyprawy?
Oj, złożony, bardzo. Wszystko zależy od tego co wydarzy się na K2 tej zimy. Od tego zależą nasze plany. Ale mój cel to Nanda Devi, a potem przerzucam się w Karakorum, pod Broad Peak i K2. 3 szczyty, 2 miesiące.
Jak jest z tymi tytułowymi marzeniami (tytuł książki Rafała Froni Anatomia Góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami – przyp. red.) i z ich realizacją?
U mnie? Mam głowę tak nabitą planami i marzeniami, że nie sposób ich wszystkich zrealizować. Ale taki jestem. Jestem marzycielem i nazywam siebie RGW (Romantykiem Gór Wysokich). Ale wiele z tych marzenioplanów jednak dochodzi do skutku. To daje mi paliwo do życia.
Myślę, że od marzeń zaczyna się wszystko: ewolucja, postęp, rozwój, szczęście… u podstaw wszystkiego leży myśl, marzenie właśnie. I od tego momentu, gdy sobie coś wymarzymy, to to się zaczyna dziać. Tak, tak, nie wszystkie marzenia się spełniają, ale to nie powód by ich nie mieć. Napisałem o tym kiedyś bajkę (publikujemy ją wraz z wywiadem – przyp. red).
Życzę Tobie zatem wielu marzeń, które staną się rzeczywistością.
Fot. z arch. prywatnego Rafała Froni
BIOGRAM
Rafał Fronia, RC Karpacz Karkonosze
Zawodowo – kartograf i właściciel Wydawnictwa Turystycznego PLAN.
Z zamiłowania – maratończyk, himalaista, podróżnik, zdobywca ośmiotysięczników. Odbył już wiele wypraw, m. in. do Afryki i Karakorum, w Himalaje i Andy. Uczestnik programu Polski Himalaizm Zimowy oraz Narodowej Zimowej Wyprawy na K2. Autor książki Anatomia Góry. Razem z przyjaciółmi założył stowarzyszenie Źródła życia dla Afryki, którego głównym celem jest budowa studni w Kamerunie. Do tej pory udało się wybudować kilkanaście takich studni.
Rodzinnie – mieszka pod Jelenią Górą i to jest jego prawdziwy dom, jak podkreśla – jego „Mała Ojczyzna”.
W Rotary – Od 12 lat członek RC Karpacz Karkonosze. W kadencji 2013/2014 Prezydent Klubu. W Klubie pełnił także funkcje sekretarza.
Bajka Rafała Froni
Drzwi
Prawie każdy człowiek na świecie ma dwa światy, w dwóch światach żyje.
Pierwszy świat – to ten, który każdego z nas otacza. To Twój dom, szkoła, praca, rodzina i przyjaciele. Dni codzienne, przeżycia w których uczestniczysz. To Twój samochód, stan konta, to Twój krzywy nos (a jest krzywy?), to łysina, którą starasz się ukryć. Ten pierwszy świat – to Ty. Cały.
Więc jaki jest ten drugi, skoro pierwszy jest cały? Zaraz, zaraz. Ten pierwszy jest ważny, a ten drugi jest z nim połączony. Są jak brzoskwinia i pestka, a porównanie nie jest zgoła przypadkowe. Miąższem jest to, czym nasze życie się karmi, ale pestka? Czym jest pestka, zapytasz? Pestka jest tym co się wydarzy, a raczej tym, co się może wydarzyć, z pestki będą nowe brzoskwinie. Ale do rzeczy, Ad Rem. Wyobraź sobie, że możesz sobie wybrać Świat, swój własny, że chcesz by był jakiś tam… i takim On jest. W tym świecie Twój nos jest prosty jak strzała, po prostu. I po prostu zasadzasz pestkę i z niej wyrasta Twój drugi Świat, świat wyobraźni, marzeń i snów. Każdy go ma, każdy może wychodzić ze swojego miąższu takim jakim chce, nikt tu nie ma nic do gadania. No tak powiesz, marzenia, wszyscy je mamy. Wiem, to prawda, ale marzenia są różne, a nawet jeśli są takie same u mnie i u Ciebie, to mogą co innego znaczyć. Z tej samej pestki może wyrosnąć piękne drzewo albo karłowaty krzak.
Pozwól, że coś Ci podpowiem, o tym drugim świecie, bo ten pierwszy widać przecież jak na dłoni. Otóż najpierw trzeba znaleźć drzwi. Drzwi są bardzo ważne. Jak to, jakie drzwi? No drzwi do drugiego świata oczywiście. Jak wiesz, największymi marzycielami są dzieci i o to jaki będzie Twój drugi świat musisz zadbać bardzo wcześnie, wtedy kiedy człowiek jest jeszcze dzieckiem, bo wtedy łatwiej jest przejść przez dziurę w płocie, a o drzwiach, (tych drzwiach) to i mówić nie ma co. Więc drzwi są Twoje i zawsze będą takie same, tylko Twoje drzwi, do tylko Twojego świata. Zamykasz oczy… i siuuup, i jesteś tam, tam gdzie świat nie ma ram, a cały jest do Twojej dyspozycji. Prostujemy nos? A może jednak ma być krzywy? Nie otwieraj oczu… widzisz, jest tak jak chcesz. No dalej, jest tyle do zrobienia, musisz o wszystkim pomyśleć, bo tu jesteś najważniejszy, do dzieła więc…
Przechodzisz więc przez drzwi na drugą stronę. Marzysz. Stajesz się lepszy. Uśmiechasz się. Drzwi zawsze są obok, tak że stojąc możesz dosięgnąć klamki, chadzasz więc w tę i z powrotem, codziennie, wtedy jak Ci źle i wtedy kiedy jest Ci dobrze. Wtedy gdy auto nie chce zapalić i jak jest Ci zimno i gdy zajdzie słońce gdy dopiero idziesz na plażę. Drzwi się nie zamykają wręcz, nawet gdy śpisz, gdy puścisz klamkę. Często szczupakiem się rzucasz do tego świata, gdzie za Tobą tęsknią. Czas płynie, urosłeś, ale jak mawiają: trening czyni Cię mistrzem, i tak Ty przez te drzwi, które jakby zmalały skaczesz zwinnie jak żaba, jak rzeka rwąca w nie wpadasz by się tam schronić. Czasem tam biegniesz by oznajmić radosną nowinę, aż drzwi staną się częścią Ciebie… i zacznie Ci się plątać, co jest tu, a co tam. To bardzo groźne, bo najważniejsze by to z pestki rosło Twoje drzewo, odwrotnie się nie da.
Zapytasz więc: to mam nie marzyć? O nie, nie wolno nawet tak myśleć, to jeszcze groźniejsze, wyobraź sobie drzwi, przez które nikt nie przechodzi, rdzewieją zawiasy, bluszcz obrasta skrzydło i ościeżnicę, a z futryny zwisają pajęczyny, zapycha się zamek. Twoja pestka usycha i gdy sobie o tym przypomnisz – nie umiesz już przejść przez drzwi, czasem nie umiesz ich nawet znaleźć i zanim to pojmiesz – będzie za późno. Twój świat, który był Ci tu jedynym, bez marzeń stanie się szary, i nie będziesz wiedział jak to się stało, nie będziesz wiedział jak naprawić to co jest złe, brzydkie czy choćby krzywe – jak twój nos, bo nie będziesz wiedział, że on może być prosty, a twoje życie lepsze, szczęśliwsze – i aby takim było, musisz marzyć! Musisz codziennie przechodzić do drugiego świata by wiedzieć co można zrobić lepiej, jak samemu być lepszym, jak kochać ten pierwszy świat i ludzi. I jak żyć, by świat i ludzie kochali Ciebie. Gdy w drugim świecie będziesz dbał o swoje brzoskwiniowe drzewko i gdy będziesz je regularnie odwiedzał odwdzięczy Ci się wspaniałym miąższem w Tym – najważniejszym świecie.
Do zobaczenia więc, w marzeniach zawsze możemy się spotkać…