O muzyce, miłości, sukcesach i rotariańskich ideach z muzykiem i Rotarianinem z RC Warszawa Żoliborz Michałem Sołtanem rozmawiała Dorota Wcisła.
Jak zaczęła się Twoja muzyczna przygoda?
Muzykę poznawałem już we wczesnym dzieciństwie poprzez zabawy z mamą, która jest zawodową aktorką i pianistką. Na początku były kołysanki, tańce i śpiew. Na przełomie lat 80 i 90-tych mama grała w warszawskim Teatrze Lalka w Pałacu Kultury i Nauki. Spędzałem tam wiele czasu, biegając po kulisach i garderobach. Do dzisiaj, gdy jestem w teatrze i poczuję ten charakterystyczny zapach, wiem, że jestem „u siebie”.
A zatem teatr miał na Ciebie duży wpływ?
Tak to prawda. Jednak nie tylko. Gdy miałem 6 lat w telewizji wyświetlany był serial o życiu Johanna Straussa – austriackiego kompozytora, dyrygenta i skrzypka. Pod wpływem tego serialu zapragnąłem uczyć się gry na skrzypcach. Zacząłem edukację w Szkole Muzycznej im. Stanisława Moniuszki, w pierwszej klasie na skrzypcach i drugiej na fortepianie. Jak się później okazało, był to tzw. „słomiany zapał”. Po dwóch latach ze względów zdrowotnych przeniesiono mnie do szkoły bliżej domu. Jednak przez cały czas miałem kontakt z muzyką. Słuchałem różnych gatunków muzycznych. Mama dbała, o to, abym słuchał jak najwięcej.
Co było dalej?
Pod wpływem wielu wykonawców i nurtów wybrałem gitarę. Zakochałem się w tym instrumencie, na początku obserwując podczas jednego z wyjazdów kolegę, który grał przy ognisku. Nie chciałem
grać klasyki. Zdecydowanie interesowało mnie mocne brzmienie. Trafiłem wtedy na znakomitego nauczyciela, Pawła Kozłowskiego, który pokazywał mi riffy Jimiego Hendrixa i zespołów, których słuchałem, m. in. Metallica, Pantera, Sepultura i innych. Aż pewnego dnia, pokazał mi także etiudę klasyczną, następnie podstawy improwizacji w bluesie, trochę w jazzie. Jego wspaniałe podejście, które mnie nie ograniczało, spowodowało, że jestem otwarty na każdą muzykę. Pod koniec Szkoły Podstawowej założyliśmy zespół metalowy a w Liceum rock progresywny – Alters. Z tym zespołem wydałem w 2006 roku płytę pt. MILD. Mieliśmy wtedy po 19-20 lat i to było wspaniałe doświadczenie.
Czy to były pierwsze muzyczne sukcesy?
Zainteresowałem się wtedy jazzem i w 2008 roku wygraliśmy konkurs Niemen Non Stop, który zaprocentował udziałem w jazzowym festiwalu Jazz Forum „Ci na których liczymy”. W tym samym roku dostałem się na Wydział Jazzu w Państwowej Szkole Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie. Odszedłem z zespołu Alters, by założyć z Maciejem Dziedzicem jazz-rockowy skład Imagination Quartet. To był pierwszy zespół, w którym stałem się liderem i głównym kompozytorem. Bardzo cenię sobie ten czas, wspólne aranżowanie, zgrywanie się na próbach z kolegami z zespołu, to coś niezapomnianego i jedna z najlepszych szkół. Wydaliśmy dwie płyty w 2012 i 2015 roku. Mamy na koncie mnóstwo koncertów, m.in. w Danii, Niemczech czy Chinach.
Mówią o Tobie człowiek orkiestra. Na jakich instrumentach grasz?
W 2015 roku pod wpływem niesamowitej miłości do mojej dziewczyny Magdaleny zacząłem śpiewać. Tak spełniło się marzenie mojej babci, która od zawsze mówiła: „Gitara gitarą, ale powinieneś śpiewać Misiu.” Kiedyś Dariusz Świtalski z Imagination Quartet przyniósł mi małe elektroniczne magiczne pudełeczko – Loop Station. Słyszał, że mam napisanych kilka piosenek. Pomyślałem, czemu nie spróbować solo. Na początku podłączyłem tylko gitarę i mikrofon. A potem arsenał rozrósł się jeszcze o dwie gitary (akustyczna i elektryczna), ukulele, U-bass, MicroKorg (instrument klawiszowy), mikrofon do chórków, odgłosów „paszczowych”, mikrofon główny do wokalu oraz kilka grzechotek. Na tych instrumentach gram.
Muzyka rodzi się w głowie czy w sercu?
Muzyka potrafi zrodzić się zarówno w sercu jak i w głowie. Bywa bardzo różnie. Czasem pomysł po prostu wpada do głowy, ale bywa, że podchodzę do napisania utworu zadaniowo.
Najpierw powstają słowa czy muzyka?
Najczęściej wszystko powstaje w tym samym czasie. Gdy mam już część nowej melodii i tekstu, rozbudowuję utwór dalej, czasem niezależnie i potem łączę odpowiednie części. Z reguły staram się od razu śpiewać nowo napisany tekst i nagrywać to na dyktafon. Ile razy bywało zabawnie, gdzie wpadła mi melodia w najbardziej nieoczekiwanym momencie, np. w warzywniaku. Wyjmuję wtedy rekorder i nagrywam. To bywa ulotne więc trzeba od razu nagrać frazę. Zabawna była też nasza pierwsza randka z Madzią, gdy myślała, że się popisuję, że melodię, którą zanuciłem miałem już wcześniej skomponowaną. A to był prawdziwy impuls. Dzień później nagrałem melodię „Malunia” w aranżacji na gitarę, dwa miesiące później utwór był już rozpisany na kwartet jazzowy, pod koniec roku nagraliśmy go na płytę i zagraliśmy na festiwalach jazzowych w Chinach.
Czy masz jakieś muzyczne autorytety?
Mam ich całe mnóstwo. Tak wiele, że nie sposób wymienić. Są to muzycy bardziej i mniej znani. Autorytetami muzycznymi są też dla mnie moi wspaniali koledzy, z którymi mam okazję grać. Uczymy się od siebie nawzajem. Czasem to jest także mój uczeń, od którego nawet nieświadomie wiele się uczę, nawet poprzez pytania, jakie mi zadaje.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że miłość jest Twoją inspiracją?
To prawda. Wszystkie piosenki powstały w trakcie intymnych, domowych MaloGrań, które polegają na tym, że Magdalena maluje, a ja w tym czasie komponuję. Czyli normalny proces twórczy, praca a równocześnie przyjemne z pożytecznym. Nasze MaloGrania potrafią trwać nawet 8-10 godzin. Stąd nazwa płyty. Podkreślę, że z Magdaleną zrobiliśmy przed płytą również publiczne MaloGrania m.in. w Teatrze BOTO w Sopocie, na wernisażu Wystawy Interdyscyplinarnej FALA w Galerii CK 105 w Koszalinie czy otwarciu Pop-up Store Mercedes w Warszawie. To niezwykły happening, którego efektem jest obraz namalowany przez Magdalenę w czasie około godziny, ja w tym samym czasie komponuję zupełnie nową muzykę. Oddziałujemy na siebie, inspirujemy, i nigdy do końca nie wiemy, co nowego powstanie.
Miałeś swój debiut w telewizyjnym show Must be the music, z sukcesami. Czy możesz o tym opowiedzieć?
Talent show na początku 2015 roku był niezwykle budujący. Dostałem 4 x TAK od jury. Po tym sukcesie od razu ruszyłem do pracy. W ciągu dwóch lat zagrałem ponad 80 solowych recitali i zorganizowałem ponad 40 warsztatów „Uwolnij Muzykę” dla dzieci, młodzieży i dorosłych, na różnych poziomach zaawansowania. Dzięki temu odwiedziłem wiele miast i miasteczek w Polsce poznałem nowych ludzi, nawiązałem przyjaźnie i mogłem pokazać im swoją twórczość.
Pod koniec ubiegłego roku wydałeś płytę MaloGranie. Czy planujesz trasę koncertową?
Na razie z zespołem zagraliśmy pięć koncertów, trzy kameralne, dwa w dużych salach, tj. Filharmonii „Sinfonia Baltica” w Słupsku oraz niewątpliwie koronny koncert w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. To było prawdziwe widowisko, zagrał 11-osobowy zespół, na dwie perkusje oraz dwóch stepujących tancerzy. Kolejne koncerty przed nami, o czym będziemy informować na stronie internetowej www.michalsoltan.com oraz w mediach społecznościowych.
Z kim współpracujesz muzycznie?
W nagraniu najnowszej płyty „MaloGranie” wzięła udział czołówka polskich muzyków jazzowych: Rafał Dubicki, Michał Tomaszczyk, Marcin Kajper, Maciej Kądziela, Miłosz Oleniecki, Łukasz Makowski, Marcin Jahr, Tomasz Waldowski, Maciej Dziedzic, Ela Fabiszak, Asia Marczyk, Bartosz Szymborski, Natalia Maciejewska, oraz gościnnie Dante Luciani (USA) puzonista m.in. od Franka Sinatry, Irek Wojtczak (PL) – genialny polski saksofonista, improwizator, performer, Russ Spiegel (USA) – od Tony’ego Bennet’a. Tacy muzycy gwarantują przepiękne brzmienie, a proste teksty okraszone aranżacjami, które pisałem wspólnie z Miłoszem Olenieckim, nabrały zupełnie nowego magicznego wymiaru. Prócz tych muzyków, współpracuję i gram z takimi muzykami jak Marcin Pendowski, Grzegorz Grzyb, Dima Gorelik, Marcin Janek, Andrzej Rękas, Bartosz Smorągiewicz, Aleksandra Świdzińska, Damian Pińkowski, Dariusz Świtalski, Piotr Kułakowski, Roman Ślefarski i z wieloma wieloma innymi. Wielu z nich poznałem na Wydziałach Jazzu, warsztatach oraz jam sessions. Od 7 lat, obecnie w Klubie Harenda w Warszawie, rozgrywamy jamy. Ważnym miejscem dla mnie jest również Teatr BOTO, w którym mogę grać z trójmiejskimi muzykami.
Od kiedy należysz do Rotary?
W Rotary Club Warszawa – Żoliborz działam od początku 2017 roku.
Kto zaprosił Cię do Klubu?
Do Klubu zaprosił mnie obecny jego Prezydent – Paweł Sadaj, artysta grafik.
Jak postrzegasz rotariańskie wartości i co najbardziej cenisz w naszym ruchu?
Idee Rotariańskie są mi od dawna bardzo bliskie. Pomagać innym ponad własne korzyści – to piękna idea. Pomoc innym jest miłością. I to też inspiruje do tworzenia. W obecnej kadencji udało nam się zorganizować Dzień Inspiracji trzykrotnie: w Domu Dziecka w Gostyninie, Koncert Charytatywny „Historia Jazzu Na Żywo” i Wieczór Konesera. Głównym celem naszego Klubu jest akcja przeciw FASD.
Czy zdarza się Tobie grać koncerty charytatywne, aby pomagać beneficjentom?
Jak najbardziej, robię to od wielu lat i nie ukrywam że jest to spowodowane wydarzeniami z mojego dzieciństwa. Ponieważ łącznie w szpitalach spędziłem prawie rok i pamiętam jaką radość sprawiało mi jako dziecku, gdy odwiedzał nas muzyk czy aktor. To daje siłę, jest odskocznią od rzeczywistości, nauką i jednocześnie rozrywką dla obu stron.
CIEKAWI ROTARIANIE to cykl, w którym przedstawiamy rotariańskie osobowości, ludzi niezwykłych. Niezwykłych przez to co robią, to czym się zajmują, interesują, pasjonują lub nad czym pracują.
Michał Sołtan
Gitarzysta, kompozytor, wokalista, multiinstrumentalista, edukator i performer. Związany twórczo z Warszawą i Sopotem. Członek Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Jest absolwentem Wydziału Jazzu Państwowej Szkoły Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie. Studiował Muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim. Lider zespołu Imagination Quartet, z którym grał koncerty na festiwalach jazzowych w Chinach, Niemczech, Danii i Polsce, prezentując autorskie kompozycje. Premiera jego solowej płyty „MaloGranie” odbyła się 17.11.2017 w Teatrze BOTO w Sopocie. Finalista telewizyjnego show Must be the music. W 2018 roku zakwalifikował się do dziesiątki debiutantów na 55 KFPP w Opolu i 8 czerwca zaśpiewał w TVP 1 swoją autorską piosenkę „Dzieje się” z płyty „MaloGranie”.
Fot. Krzysztof Gołąbek